sobota

Jak zmieniło się polskie morze pod względem bioróżnorodności w ciąguostatnich 30 lat

W ciągu 30 lat morze Bałtyckie zmieniło się najbardziej w stosunku do innych akwenów na naszej planecie. Zmiany te spowodowane są głównie przez statki przewożące w swoich wodach balastowych wiele nowych gatunków obcych dla naszego eko systemu i przez ocieplanie się wody w Bałtyku. Przybysze z innych mórz znajdują tu idealne warunki do swojego rozwoju rozprzestrzeniając się zbyt ekspansywnie dla naszych rodzimych gatunków. Jednak te zmiany nie są dla przeciętnego turysty zauważalne. Zatem czy są zmiany, które możemy zaobserwować sami?  Oczywiście, że tak, jedną z nich jest zjawisko świecących wód.

Ciemna noc, 
rozgwieżdżone niebo,
lekka bryza, 
kojąca cisza 
i świecąca się na turkusowo tafla morza. Chociaż to zdjęcie wygląda jak stworzony w Photoshopie kurort z filmu TRON, samo zjawisko nie zawiera żadnych magicznych sztuczek z efektami specjalnymi. Nie znajdzie się tu również  miejsce dla teorii o promieniotórczych pierwiastkach rodem ze składowiska odpadów radioaktywnych albo Czarnobyla. Ta „czarna magia” nazywa się poprostu bioluminescencją. Nie mogę się spierać z faktem, że świecące organizmy nie są niczym odkrywczym bo przecież jest wiele gatunków, które potrafą emitować światło. Jednak kiedy widzimy roziskrzoną taflę wody naszego morza nie kojarzymy jej z procesami chemicznymi a obezwładniającą potęgą piękna. Czas abym przedstawiła wam powód, dlaczego czasem Bałtyk błyszczy jakby utopiono w nim tysiące lampek choinkowych. 

Prawdopodobnie za turkusowym światłem może stać pojawienie się w przybrzeżnych wodach bruzdnic- glonów, u których ruch wody powoduje emisję światła. Zjawisko błyszczenia się wody, choć częste w morzach ciepłych, w Bałtyku jest niezwykle i zaczęło się pojawiać dopiero od lat 90 ubiegłego wieku. Nie jest jasne w jaki sposób fitoplankton dostał się do polskiego morza, ale napewno w dużej mierze przyczynił się do tego człowiek. 

Bruzdnice to mikroalgi, które można zobaczyć tylko pod mikroskopem. Aby te świecące algi przetrwały, potrzebne im są sprzyjające warunki takie jak ciepło, czy odpowiednie związki mineralne. Jeszcze do niedawna efekt świecącej wody był niemożliwy do zobaczenia, jednak obecnie tych organizmów są miliony, na tyle dużo by zaobserwować to zjawisko. O ile samo przyglądanie się bioluminescencji nie jest niebezpieczne, kłopoty zaczynają się gdy spojrzymy na ten problem w większej perspektywy.
Nasze morze zarasta, dzieje się tak głównie z powodu ocieplenia się wody w zbiorniku, co prowadzi do zdecydowanego zwiększenia się ilości glonów i szlamu. Nasze bruzdnice nawet jeśli piękne nocą, produkują toksyny, które mogą doprowadzić do śmierci ryb, ssaków i ptaków. W Szwecji, gdzie latem morze zakwita prawie całe, można zauważyć zmniejszenie się ilości, niektórych gatunków morskich Bałtyku. Problem jest poważny, tym bardziej warto zauważyć, że i u nas z roku na rok skala występowania mikroalg i glonów stale rośnie przesuwając się coraz bardziej w głąb morza. 
Jakkolwiek przesadzone by nie były różne ostrzeżenia, o których możemy przeczytać w wielu artykułach, nie należy zapominać, że gdyby nie cieśniny duńskie to Bałtyk byłby trochę większym, płytkim słonym jeziorem.


Share:

piątek

Miejsce, gdzie czas traci na znaczeniu cz. I - Kiritimati





Witajcie, dziś postanowiłam wrócić do Was z kolejnym artykułem i przy okazji ruszyć z serią, która będzie dotyczyła wspaniałych nieznanych miejsc na całym świecie. Mam nadzieję, że ten artykuł zaciekawi was i pokaże zakątki na ziemi jakich nie znacie.



Są takie sytuacje kiedy coś ważnego odkrywamy tylko na drodze przypadku i nie jest to zaplanowane ani opracowane, po prostu się dzieje. Wystarczyła jedna chwila abym zrozumiała jak nasz świat jest niesamowity i jak wiele nowych dróg czeka na to abym je odnalazła. Jak małe rzeczy mogą być wielkimi odkryciami. Teraz czas abym moją wiedzą podzieliła się z wami...


Podobno to nie wypada ale co mi tam zacznijmy pytaniem.


Co jeśli powiedziałabym wam, że istnieją dwie Polski?


Pewnie mi nie dowierzacie no bo kto słyszał o tej drugiej Polsce. Nie mogę was za to winić. Jeszcze nie aż tak dawno sama nie wiedziałam o tym miejscu, które jest szczelnie odizolowane wodami Oceanu Spokojnego od reszty świata.


Być może niektórych z was zainteresuje to w jaki sposób odkryłam ten wyspiarski kraj. Otóż wszystko zaczęło się pewnego sierpniowego dnia kiedy to cierpiąc na syndrom uzależnienia od Internetu surfowałam na pewnym, jak że znanym portalu Youtube. Oglądając tam różne bardziej i mniej istotne filmiki. Nagle trafiłam na wideo o enigmatycznym tytule "l Care for Poland" i nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że na podglądzie widniały jakieś egzotyczne domy i palmy. Kto widział u nas wolno rosnące palmy (po za tą jedną rozebraną niedawno w warszawie :D). Skuszona tym dość kontrastującym tytułem z obrazem zdecydowałam się obejrzeć ten film i jedno co mogę wam powiedzieć teraz bez spoilerów- nie żałuję! Może to uczucie irracjonalne ale wstyd mi, że dowiedziałam się o tym miejscu tak późno.


Tak więc dziś w świecie ciągłego dążenia do bycia jak najbardziej nowoczesnym chciałabym was zatrzymać choć na chwilę i podzielić się swoją wiedzą na temat siostrzanej Polski. Tak innej, a jakże podobnej, która jako egzotyczna ostoja trwa wśród milionów raf koralowych i ogromnych palm kokosowych będąc świadectwem tętniącego raju na ziemi.



Mała wyspa w wielkim świecie

Jeśli nie wiadomo od czego chce się zacząć to najlepiej, spróbować opisać położenie geograficzne, a żeby ostudzić zapał wszelkich poszukiwaczy. Jeśli nie jesteście szczęśliwymi użytkownikami map Google to możecie zapomnieć, że znajdziecie tą wysepkę w jakimś  tam atlasie.

Poland usytuowana jest w zachodniej części wyspy Kiritimati znanej jako Wyspa Bożego Narodzenia, należącej do mikronezyjskiej Republiki Kiritibati, leżącej w grupie wysp Lime.


Wyspa jest płaska w najwyższym miejscu wystaje zaledwie 2 metry nad poziom oceanu. Współrzędne geograficzne to 1°53' N i 157° 51' W Liczba ludności Polski wynosi około 400 osób.



Kiritibati jest atolem koralowym co nie powinno nikogo dziwić, wspomniana wyspa to największy koralowy atol na świecie. Rozciąga się na powierzchni prawie 650 kilometrów kwadratowych z czego większość to laguna. Co daje tylko pozorną wielkość tej wyspy bo większość albo jest pod wodą, albo jej fragmenty rozsiane są jedna obok drugiej wystając niczym garby nad wodą.


Myślę, że wartym uwagi jest fakt, że Poland znajduje się praktycznie na samym równiku tuż obok linii zmiany daty. Tak więc to właśnie mieszkańcy tego zakątka na ziemi jako pierwsi witają nowy rok.







Klimat



Jeśli nie lubicie naszej zimy to polecam zamieszkać w Polsce gdyż wyspa położona jest w strefie klimatu równikowego morskiego cechującego się małymi różnicami dziennych i nocnych temperatur, (zawsze około 30°C) i dużą wilgotnością powietrza. Najwięcej opadów występuje w okresie od grudnia do marca.




I kto powiedział, że to nasz język jest najtrudniejszy!



No właśnie ciekawostką może być fakt, że język używany na wyspach to połączenie angielskiego z tamtejszym kiritimati. Jeśli dodamy do tego elementy słownictwa z Japonii i kilku europejskich państw otrzymamy zdumiewające połączenie, które jak widać sprawdza się idealnie.



Alfabet języka Kiribackiego posługuje się tylko 13 literami i apostrofem. Przykładowo "ti" czyta się "s" bądź "si" tak więc Kiritimati wymawia się jako "Kirisimas".

Ale skąd nazwa Polska?



Myślę, że na początek warto powiedzieć o tym, że Kiritimati czyli Wyspa Bożego Narodzenia odkryta została w Wigilię 24 grudnia 1777 przez angielskiego żeglarza Jamesa Cooka. Atol był zupełnie dziki więc nie przykuł większej uwagi odkrywcy. Dopiero w 1902 roku wyspa została skolonizowana i powstały na niej plantacje. Aby wyprodukować koprę- wysuszony miąższ orzechów palmowych, postanowiono zasadzić blisko pół miliona sadzonek. Z powodu dużego zasolenia gleby


ponad połowa uschła, jednak reszta, która została pozwoliła na produkcję surowca i handlu nim.

Jednakże tu należy postawić pytanie: Gdzie tym wszystkim jest ta nasza Polska? Tak więc szukając informacji na temat historii tego dlaczego atol akurat nazywa się Polską, znalazłam kilka faktów, które gdyby połączyć je w całość dają całkiem logiczną treść.

Nie przedłużając osada, w której mieszka ponad 400 osób swoją nazwę zawdzięcza ówczesnemu uczestnikowi wojny secesyjnej w Ameryce Północnej- Stanisławowi Pełczyńskiemu. Polak prawdopodobnie był starszym mechanikiem na statkach przewożących koprę z Kiritimati do San Francisco. Podczas jednego z rejsów okazało się, że rolnicy mieli nie lada problem z nawadnianiem plantacji palmowych. Według podań księdza Franciszka Bolla z Nowego Jorku to właśnie Pełczyński pokazał mieszkańcom jak prawidłowo nawadniać uprawy. Tubylcy chcąc mu podziękować nie tylko nazwali swoją osadę

Poland, ale także zbudowali kościół pod wezwaniem świętego Stanisława oraz zmienili nazwę jednej z największych lagun na zatokę Stanisława.

Okres po II wojnie światowej mocno nadszarpnął spokojne życie tamtejszych mieszkańców. W latach 1956-1958 Wielka Brytania detonowała tam swoje nuklearne bomby wodorowe. Co wywołało setki

przypadków chorób nowotworowych u tubylców jak i u stacjonujących żołnierzy. Jak by tego było mało po 9 bombach angielskich przyszedł czas na te amerykańskie. USA przeprowadziło aż 24 próby, co niemalże całkowicie zniszczyło tamtejszą flotę.


Zginęły wtedy miliony ptaków, z czego duża część spłonęła żywcem w gniazdach. Wtedy też z tamtych terenów masowo zaczęła

uciekać ludność, do tego stopnia, że do dziś Kiritimati nie odzyskała swojej dawnej świetności z przed okresu II wojny światowej i prawdopodobnie już nigdy jej nie odzyska.


"Szybko zorientowałem się, że Poland to miejsce najbardziej odległe od cywilizacji. Ludzie żyją tu w ciszy i spokoju- bez tych wszystkich stresów, które niesie współczesna kultura." Podróżnik- Wojciech Dąbrowski.



Mówi się że można stracić wiele, ale nigdy nie straci się tego co już się przeżyło i zobaczyło. Jednak co jeśli przez naszą bezmyślność nie będziemy mieli szansy odwiedzić już Polski? Naukowcy są okrutni twierdząc, że przy tym tempie topnienia lodowców wyspa za jakieś „góra” sto lat znajdzie się pod wodą. Co jeśli to nie naukowcy są okrutni lecz my? Sami przyczyniamy się do tego, że ta mała polska, która tak nas potrzebuje ginie w odmętach oceanu. Atol wystaje niecałe 2 metry nad poziom wody, a rok w rok, poziom wody wzrasta o 4 milimetry.

Tak więc śpieszmy się do odwiedzenia tej ginącej rajskiej wyspy, bo już niedługo może być za późno na podróż, a wówczas tego typu widoki będziemy mogli podziwiać już tylko wygenerowane komputerowo w telewizji.




Oto film dzięki któremu postanowiłam napisać ten artykuł.


Jeśli zainteresowała Was Kiritimati to możecie śledzić jej zmieniające się losy na stronie fundacji Poland Helps Poland, która zajmuje się niesieniem pomocy dla mieszkańców obszaru Pacyfiku ze szczególnym uwzględnieniem osady Poland w Państwie Kiribati. Serdecznie zapraszam was również do podzielenia się ze mną waszymi opiniami o tym artykule w komentarzach na dole. ;)
Anna Saran

Share: