czwartek

Rolki na śniegu


Natura lubi nas zaskakiwać i chociaż często sprowadza kataklizmy, albo trzęsie ziemią, lub złośliwie tworzy awarie prądu na pół miasta, to i tak cały czas na każdym kroku udowadnia mam jak wielka drzemie w niej siła piękna.


Zresztą skoro zima zagościła u nas na dobre, to czas na serie artykułów, które pokażą wam, że ta mroźna pora roku to nie tylko błoto pośniegowe, czy trzaskające mrozy.

A zaczniemy od pewnego niezwykłego zdjęcia, na którym jak gdyby nigdy nic leżą sobie porozrzucane rolki ze śniegu. Jeśli pierwsze co przychodzi wam na myśl widząc to zdjęcie to, to że może być to praca jakiegoś artysty, który obrał sobie za swój życiowy cel turlanie rolek ze śniegu. To nie jesteście do końca w błędzie. Na wstępie zaznaczę, że nie chodzi tu o gang przedszkolaków z niespożytym arsenałem energii, a o samą naturę. 


Jak widać nawet zima lubi lepić kule śnieżne. Co jest dość ciekawe jeśli przyjmiemy, że to zjawisko meteorologiczne polega na formowaniu się wałków z masy śniegu transportowanej przez silny wiatr. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się być to zjawisko niczym niezwykłym. Jednak to właśnie tu zaczyna się magia i co jeśli zdradziłabym wam, że aby rolki miały szansę zaistnieć, muszą panować ściśle określone warunki - odpowiednia temperatura powietrza, wilgotność, rodzaj śniegu, siła wiatru i nachylenie terenu. Gdy tylko jedno, z którejś składowej nie jest idealne, zjawisko nie powstanie. 


Co ciekawe ten rzadko spotykany twór nie jest jeszcze do końca poznany, wiadomo na pewno, że "składnikami" potrzebnymi do postania tych rolek jest silny wiatr, ale jego minimalna prędkość pozostaje nie odkryta. Kolejną częścią obowiązkową jest leżący i co najważniejsze lepiący się śnieg o temperaturze zbliżonej lub równej 0*C - wtedy też biały puch jest wystarczająco lepki, ale jeszcze na tyle lekki, że wiatr jest w stanie go pchać na znaczne odległości. 


Wszystko pięknie, tylko od czego rozpoczyna się to zjawisko? I tu nie jest to jasne, prawdopodobnie 
od niewielkiej grudki sklejonego śniegu, która siłą wiatru jest toczona po powierzchni pokrywy śniegowej, podczas toczenia oblepia się ona śniegiem aż do momentu, kiedy jest tak ciężka że siła wiatru nie jest jej w stanie dalej przepchnąć lub gdy napotka na przeszkodę bądź wzniesienie terenu. 


A co wy myślicie o tym nie spotykanym tworze, a może już gdzieś go widzieliście? Czekam na wasze komentarze i do przeczytania w następnym artykule, w którym przeniesiemy się do miejsca żywcem wyjętego z baśni Disneya. 


Share:

niedziela

Ssaki Bałtyku - wpływ zmian klimatu




Dzisiaj odniosę się do nielicznej grupy ssaków, które zamieszkują nasz ukochany Bałtyk. Foki, słodkie małe ssaki. Nasz Bałtyk zasiedlają 3 gatunki, mianowicie: foka szara, foka pospolita, foka obrączkowata – oczywiście, wszystkie są pod ochroną. Głównym tematem jest szarytka morska, tak zwana foka szara.

Foka szara jest to drapieżnik. W ekosystemie Bałtyku jest na samym szczycie piramidy troficznej. Najwięcej ich osiedla się w północnej części Bałtyku, w Zatoce Botnickiej, Fińskiej i Ryskiej.
W Polsce jest bardzo rzadkim gatunkiem, narażonym na wyginięcie.


Żywią się one rybami dominującymi oraz tymi, które są najłatwiejsze do zdobycia. Jest ich mało w Bałtyku, więc zachowują równowagę i redukują liczbę ryb zamieszkujących wody Bałtyckie. Polują na osobniki słabsze, dzięki temu mogą pełnić funkcję selekcyjną w stosunku do populacji swoich ofiar. Dzięki zjadaniu chorych i słabych ofiar, dają możliwość rozwoju osobnikom silniejszym. Foki nie są znaczącym czynnikiem w ekosystemie, który jest odpowiedzialny za niską liczebność ryb. Przykład: redukcja fok poprzez polowania nie przyniosła zamierzonych efektów odtworzenia stad ryb. Foka szara zagrażała pogłowiu dorsza w latach 20 i 30 XX w.

Morświn



Morświny to gatunek skrajnie zagrożony wyginięciem, obecnie w Morzu Bałtyckim żyje około 450 osobników. Prowadzą skryty tryb życia i ciężko jest je dostrzec i spotkać. Najchętniej polują na śledzie i szproty, a także często w ich żołądkach znajdowano glony i skorupiaki. Jaki więc wpływ mają na ekosystem i bioróżnorodność?
Morświny, spełniają rolę regulatora wielkości  populacji  ryb  stanowiących  ich  pokarm.  Odżywiają  się  drobnymi  rybami,  polują wyłącznie na gatunki małe i na młodociane stadia gatunków większych. Obecnie,  przez małą liczbę morświnów w Bałtyku, ich rola w oddziaływaniu na funkcjonowanie ekosystemu wydaje się drugorzędna.

Zmiany klimatyczne przynoszące zły skutek ssaków Bałtyku oraz dla samego morza Bałtyckiego to:

Najważniejszy i najbardziej decydujący powód zmian klimatu to działalność człowieka.  Ludzie niszczą ekosystem poprzez wycinanie lasów, przeławianie, wprowadzanie gazów cieplarnianych do atmosfery, przemysł, zaśmiecanie wód – wrzucanie puszek po farbach, torebek foliowych, itd. Następstwa działalności człowieka przedstawione są w poniższych punktach:  
  • Globalne ocieplenie, przez które z Bałtyku może powstać jezioro. Bałtyk nabierze wtedy cech jeziora przybrzeżnego, będzie więcej szprot i śledzi. Dorsze będą się źle czuły w środowisku słodkim, słabo zasolonym, wątłusze mogą zniknąć z wód Bałtyckich.
  • Rozwijanie się bakterii – zakwit sinic przez co morze staje się cieplejsze przez toksyny zawarte w nim bądź w wodach dopływowych.
  •  Efekt cieplarniany.
  •  Zakwit glonów spowodowany wysoką temperaturą zbiornika, dużym oddziaływaniem słońca, a także stojącą wodą. Glony wykorzystują tlen i składniki mineralne, z których mogłyby korzystać inne organizmy. Ubytek tlenu – dno staje się martwe. Zwierzęta i rośliny, które żyją bliżej powierzchni zostaną pozbawione potrzebnej ilości pokarmu będą ginęły – jeden po drugim, doprowadzając do śmierci całych ekosystemów.

Toksyny, toksyny i jeszcze raz toksyny. Ile tego w ogóle jest w Bałtyku?
Bałtyk posiada największą na świecie strefę pozbawioną życia - spowodowaną działalnością człowieka, w ciągu ostatnich 50 lat do Bałtyku wpuszczono łącznie 20 milionów ton azotu oraz 2 miliony ton fosforu.



Małe przypomnienie, jak wygląda efekt cieplarniany:









Krótki wniosek?

1. Trzeba rozmawiać i nagłaśniać problem Bałtyku.
2. Każde ogniwo łańcucha pokarmowego jest po to, żeby zachować równowagę, na nasze nieszczęście zepsuliśmy ekosystem.
3. Walczymy z matką naturą, ta bitwa jest z góry skazana na porażkę. Nie przyniesie nam to żadnych profitów, a odwrotnie - poniesiemy straty i konsekwencje własnych czynów.




~ Aleks
Share:

piątek

Morskie stwory- koralowce

Czy marzy wam się egzotyczna podróż?
Czy chcielibyście zobaczyć koralowce z bliska? 
Czy nie chcecie daleko wyjeżdżać?

Jeśli choć jedna wasza odpowiedź była twierdząca to zapraszam was serdecznie nad nasze Morze Bałtyckie. 

> Ależ pani, co też pani żartuje ze mnie, toż tam tylko foki, ryby i mewy. 

Otóż nie, nie żartuje sobie i uprzedzając złośliwców, nie, nie odbiło mi. Nasze morze ma naprawdę wiele gatunków egzotycznych takich jak chociażby rozgwiazdy, czy ukwiały. Co więcej wiele nowych gatunków, co roku osiedla się w Bałtyku. Zresztą wbrew pozorom takie gatunki to nie jest nic nadzwyczajnego, no chyba że dla was egzotyką jest zwykła Chełbia Modra. Ale nie zbaczajmy z tematu, ponieważ dzisiaj chciałabym przedstawić wam nasze rodzime ukwiały. Może szału nie ma, bo są aż trzy gatunki tylko ale zawsze to coś. 

 Jeden z nich to malutki (klasa wielkości stułbi) i nieciekawie ubarwiony Ukwiałek Arkoński, w dodatku żyjący na dużych głębokościach.


Drugi gatunek jest ciekawszy - to Ukwiał Tęgoczułki koloru czarnego z różowymi czułkami i rozmiarów do 5 x 10 cm. Niestety, nie wiem, gdzie takich ukwiałów szukać. Ale gdzieś przeczytałam, że podobno w okolicach miasta Kołobrzeg.



Trzecim gatunkiem jest Piórówka - jedyny nasz kolonijny koralowiec, potrafiący zresztą świecić. Także, niestety, nie wiem, gdzie go szukać. Podobno jest płytkowodny. 


Tak na marginesie Piórówka jest moim ulubionym gatunkiem, a który wam się spodobał najbardziej? Piszcie w komentarzach. :) Po za tym przypominam o konkursie i oddawaniu głosów na geogrunt. Mamy ich już ponad 700, ale potrzeba jeszcze więcej!!! 



Share:

środa

Miejsce, gdzie czas traci na znaczeniu cz. 2 -Zatoka Ha Long

Witajcie, wracam do was z kolejną częścią serii o miejscach znanych, ale często zapomnianych. Jeśli jeszcze nie przeczytaliście poprzedniej części o małej Polsce na wielkim oceanie to tu znajdziecie link do niej:

Miejsce gdzie czas traci na znaczeniu cz.1 Kiritimati

A dzisiejszym zakątkiem, które odwiedzimy jest Zatoka Ha Long Wietnamie. Każdy kto mnie zna to wie o moim zamiłowaniu do kultury Azji, więc to nie dziwne, że w drugiej części płyniemy na daleki wschód. 


Zatoka Ha Long to w tłumaczeniu Zatoka Zstępujących Smoków jedna z największych wizytówek Wietnamu. Znajduje się tam około 2 000 wapiennych  wysepek oraz skał wystających z wody w bardzo malowniczy sposób. Jak wiadomo, każde atrakcyjne turystycznie miejsce musi mieć swoją niezwykłą legendę tak też jest z Zatoką.
 Podobno dawno, dawno temu, w początkach historii Wietnamu, Wietnamczycy zostali zaatakowani przez wrogie wojska. Aby pomóc im obronić swój kraj, bogowie zesłali rodzinę smoków, która miała wesprzeć Wietnamczyków w walce. Smoki zaczęły pluć jadeitem i klejnotami, które zamieniły się w wyspy, oddzielające najeźdźców od lądu. Z wody magicznie wynurzyły się skały, o które rozbiły się statki wroga. Po wygraniu bitwy smoki zdecydowały się zostać na ziemi, w zatoka Ha Long jest miejscem, w którym się osiedliły. 

Dzisiaj smoków już nie uświadczysz, ale zostało po nich wiele wysepek wapiennych porośniętych na szczytach tropikalną dżunglą, wyrastające z wody wapienie tworzą magiczny krajobraz, pełen unikalnego piękna nie dającego się
odtworzyć.
Przy płytszych wodach tego akwenu pływają małe miasteczka osad rybackich na tratwach będące jedną z wielu atrakcji turystycznych.
Ci, którzy odwiedzili Ha Long twierdzą, że jest w tym miejscu coś magicznego. Widok maleńkich wysepek, rysujących się wyrazistymi konturami na tle horyzontu skąpanego w jaskrawych barwach zachodu, zostaje z nimi na całe życie.

Od 1994 roku Zatoka Ha Long znajduje się na liście dziedzictwa UNESCO i jest bardzo popularnym wśród turystów miejscem. Ma to niestety swoje wady: rzadkie koralowce oraz skorupiaki często są odbywane od skał i sprzedawane zwiedzającym w postaci breloczków czy zawieszek.
Będąc piękną w swojej naturze zatoka często wykorzystywana była przez filmowców. Przyćmiewała nawet samego Bonda w jednym z jego filmów. Do wzrostu popularności Zatoki Ha Long przyczynił się francuski melodramat wojenny „Indochiny” gdzie większość akcji dzieje się właśnie wśród wapieni. 


Mam nadzieję, że ta podróż była dla was ciekawa i dzięki temu artykułowi mieliście okazję przypomnieć sobie o tym szczególnym miejscu na mapie świata. Na koniec przyznam wam się, że dzieciństwie Zatoka Ha Long była moim co rocznym marzeniem podróżniczym, ale z biegiem lat coraz bardziej oddalałam się od tego pomysłu. Może to już czas aby poważnie zastanowić się nad wakacjami w zatoce. ;) 


Share:

poniedziałek

Ważne informacje :D

Hejooooo :)
Co by dużo nie mówić miło mi to ogłosić, że od dziś Geogrunt ma oficjalną stronę na fb.  ;) Tak, tak, trzeba gdzieś chwalić się nowymi postami.
Sprawa druga, również bardzo ważna! Dziękuję serdecznie za wszystkie wasze głosy na stronie konkursu, dzięki wam udało się geogruntowi uplasować oczko wyżej z miejsca 10 na 9 w rankingu blogów. 
Nie wiem co dodać, więc podsumuję, że nowe artykuły już niebawem, a jeśli macie do mnie jakieś pytania, lub chcecie pogadać to zapraszam na Facebooka. :)
Share: